piątek, 24 stycznia 2014

Szkarłat bólu

Jestem Justyna, Boję się żyć.Bo samotność boli, a miłość uskrzydla. Biegnę. Biegnę boso po śnieżno białym śniegu. Szkarłat. Odwracam się, stamtąd byłam i tam wrócę kiedy skończe. Znów kolor szkarłatu przed moimi oczyma. Krew na śniegu. Idę przez zaśnieżony las, a gałęzie zatrzymują mnie. Ostrzegają przez niebezpieczeństwem. Ide dalej, wiem co mnie czeka. Ale musze.. Co raz wiecek krwi i co raz wiecej piór. Widze Twoje ciało daleko przede mną. Instynktowny Dreszcz po ciele. Idę powoli, na palcach patrzac na Ciebie. Chowam sie za drzewami jak cień myśląc co zrobisz. I co ja mogłabym Ci powiedziec. Masz nade mną władze, podchodze i patrze w Twoje oczy. Głębokie jak bezdenna studnia. Takie pamiętałam. Twoje skrzydła poplamione krwią, przesączony bólem wyraz Twarzy. Odezwałes sie. "Mam odejść? Tak po prostu, po Tym wszystkim ?! Nie potrafie przestać Cie kochać, wiem, że też to czujesz... Czemu Ty mnie.." To wszystko było w mojej głowie. Łza pociekła po policzku. Kucnełam i przytuliłam Cie ze słowami, że nie mogę... Bolało. Szkarłat zmieszał się ze łzami. Podparłam Cie, starczyło spojrzenie żeby zrozumieć. Twoje Skrzydła opadły, lecz to nie był koniec. Idziemy. Zostawiająć Sobą tylko ślady na śniegu. Krew cicho spada z Twojego ciała, z moich policzków spływają łzy. Jestem Justyną, Żyje. Biegniemy przez las. Sami, Razem ,Szczęśliwi. Wracamy bo Skończyliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz